Argument: Nauka nie ma jeszcze narzędzi, by zmierzyć wpływ bioenergii/wiary/itp., więc je odrzuca.
Fakty: Nawet jeśli postulowalibyśmy istnienie jakiegoś procesu leczącego, który opiera się o zjawisko, którego nauka nie jest w stanie jeszcze zmierzyć, bo nie ma odpowiednich narzędzi, to nie potrzeba żadnych nowych narzędzi, by po prostu zmierzyć efekty, jakie ten rzekomy proces miałby mieć na pacjentów mu poddanych.
Dla przykładu, nie musimy znać składu leku X, by zbadać jego skuteczność w leczeniu np. przeziębienia. Wystarczy, że weźmiemy trzy grupy, każda składająca się ze stu pacjentów z początkami przeziębienia, losowo przypisanych do grupy. Pacjentom z jednej grupy podamy lek X, tym z drugiej tabletki placebo, wyglądające dokładnie tak jak lek X, a tym trzeciej nie podamy nic.
Następnie sprawdzimy po jakim czasie zdrowieją i okazuje się, że:
– pacjenci z gr. 1 zdrowieją zwykle po 7 dniach
– pacjenci z gr. 2 zdrowieją zwykle po 7 dniach
– pacjenci z gr. 3 zdrowieją zwykle po 7 dniach
Pozwala nam to stwierdzić, że lek X nie działa.
Alternatywnie, jeśli okazałoby się, że
– pacjenci z gr. 1 zdrowieją zwykle po 4 dniach
– pacjenci z gr. 2 zdrowieją zwykle po 7 dniach
– pacjenci z gr. 3 zdrowieją zwykle po 7 dniach
To sugerowałoby nam, że lek X działa, pomagając skrócić czas trwania przeziębienia.
W końcu, jeśli okazałoby się, że
– pacjenci z gr. 1 zdrowieją zwykle po 4 dniach
– pacjenci z gr. 2 zdrowieją zwykle po 4 dniach
– pacjenci z gr. 3 zdrowieją zwykle po 7 dniach
To sugerowałoby nam, że przeziębienie jest podatne na placebo i dowolne nieaktywne substancje podane jako lek pomogą skrócić czas trwania choroby ORAZ że lek X działa jedynie jako placebo.
Innymi słowy, niezależnie od tego, czy mamy narzędzia do wykrycia postulowanej bioenergii, siły wiary, itp., od dawna mamy narzędzia do zweryfikowania ich postulowanego efektu. I te narzędzia pokazują nam, że jedyny efekt, jaki dają takie terapie, to efekt placebo.